
Na szczęście na pomoc przyjechała babcia i organizuje chłopakom czas, zabiera na spacery, lody, do lasu. A ja pomiędzy noworodkowymi zajęciami powoli zbieram się i udaję, że coś robię. Kilka czapek nawet powstało - mam zapasy super extra wełny w pięknych kolorach, która tylko na mnie czeka. Powoli pozbywam się anilany, na rzecz szlachetniejszych włóczek.
A może jestem za surowa dla siebie? W sumie to niby dziergania zrobiłam mało, ale za to obmyśliłam wiele spraw - jak zmienię sklep, jak zmienię asortyment, jakie czapki będę robić, jak będę się z Wami kontaktować.
Pozostaje pytanie czy maluchy na to mi pozwolą. Mam nadzieję na sławny i nieuchwytny "work-life balance". Marzą mi się wolne chwile na robienie czapkom zdjęć, na pojechanie do lasu na rower, a zimą sezon skitourowy zakrojony na szerszą skalę niż tylko 1 wyjście na Kondratową.
No nic. Zobaczymy jak to będzie.